Przez lata była symbolem rozkwitu cyfryzacji, rozwoju myśli technologicznej i postępu. Z czasem o tej mekce korporacji i gigantów high-tech zaczęto się wypowiadać znacznie bardziej krytycznie. Naukowcy, regulatorzy i dziennikarze sygnalizowali szereg możliwych nadużyć, a lista ujawnionych afer i skandali wydaje się nie mieć końca. Działalność których firm technologicznych z Doliny Krzemowej i innych zakątków świata najbardziej niepokoi znawców tematu?
W różnych częściach globu są firmy, których funkcjonowanie budzi wiele wątpliwości. Dotyczą one m.in. bezpieczeństwa danych, prywatności użytkowników, zbierania zbyt wielu informacji, manipulacji, cenzury. Warto zachować czujność i możliwie rozważnie wybierać aplikacje do codziennego użytkowania oraz mieć świadomość potencjalnych zagrożeń.
Technologia, która śledzi za bardzo
W 2010 r. w Dolinie Krzemowej powstała firma mSpy. Tworzy ona oprogramowanie, które umożliwia szpiegowanie telefonów. Samo mSpy promuje swoją aplikację jako narzędzie umożliwiające kontrolę rodzicielską. Tymczasem z badań własnych firmy wynika, że połowa klientów używa jej do inwigilowania aktywności cyfrowej partnera. A jest co sprawdzać – przy pomocy tego narzędzia można przejrzeć wiadomości drugiej osoby, historię przeglądania, połączenia, lokalizację czy jej media społecznościowe. Strach pomyśleć, co zrobi stosujący przemoc członek rodziny, kiedy trafi w jego ręce taka aplikacja do cyberstalkingu. Rok po mSpy w Chinach powstało Megvii. To firma z obszaru sztucznej inteligencji, która potrafi rozpoznawać twarz. W aplikacjach płatniczych, transporcie publicznym czy sklepach funkcjonuje jako narzędzie do weryfikacji tożsamości. Chiński rząd chętnie korzysta z takich rozwiązań, by tropić przestępców, a robi to przy pomocy 170 milionów kamer. Reportera BBC zlokalizowały one w siedem minut. Ryzyko? Ogólnoświatowa inwigilacja z niemal natychmiastowym rozpoznaniem i identyfikacją twarzy.
Cenzura po nowemu
Baidu powstało w 2000 r. Jednym z produktów tej firmy jest najpopularniejsza w Chinach wyszukiwarka, która odpowiada za dwie trzecie internetowych zapytań. Rząd wykorzystuje ją do śledzenia obywateli i cenzurowania treści. Dla przykładu: skutecznie blokuje ona informacje nt. protestów prodemokratycznych z 2019 r. W podobny sposób jest wykorzystywany WeChat – aplikacja do wysyłania i odbierania wiadomości, obsługiwana przez firmę Tencent, która istnieje od 1998 r. WeChat jest w Chinach najpopularniejszym narzędziem do komunikacji, korzysta z niego miesięcznie ponad 1,15 użytkowników. Firmę oskarżono o praktyki cenzorskie, w ramach których realizuje jedyną słuszną linię partii.
„Włamy” do telefonów i deepfaki
Pięć lat temu birmańskie władze aresztowały dwóch dziennikarzy Reutersa, którzy dokumentowali ludobójstwo muzułmanów Rohingya. Zostali oni skazani na siedem lat więzienia (zwolniono ich trzy lata temu), a za dowód posłużyły m.in. dokumenty znalezione w ich telefonach. Do urządzeń włamał się oficer policji, a wykorzystał do tego technologię, z jakiej korzysta Cellebrite. To firma kryminalistyczna mająca siedzibę w Izraelu, która „dostaje się” do urządzeń osobistych poszczególnych osób na zlecenie swoich klientów. Są nimi z reguły organy ścigania i inne rządowe podmioty. Firma nie skomentowała tego zdarzenia, a w 2018 r. wycofała się z tamtejszego rynku. Jako inne duże zagrożenie jawi się też odkrycie dokonane przez pewną firmę badawczą. Znalazła ona wewnątrz TikToka – aplikacji społecznościowej stworzonej w 2012 r. przez ByteDance – nieopublikowany kod, który umożliwiłby użytkownikom tworzenie autorskich deepfake’ów. Podobnie rzecz ma się w przypadku siostrzanej aplikacji Douyin. Firma zaprzeczyła i twierdzi, że nie planuje uruchamiać takiej funkcji.
Czy miliony danych DNA są bezpieczne?
W 2006 r. na rynku pojawiła się 23andMe – firma zajmująca się testami genetycznymi. Z jednej strony pomogła ona milionom ludzi odkryć takie fragmenty drzew genealogicznych, do których niełatwo było dotrzeć. Z drugiej: stworzyła bazy danych DNA, które pozwalają na zidentyfikowanie dużej części populacji. Tego typu bazy mogą pomóc w tropieniu i identyfikacji przestępców, lecz jednocześnie łatwo tu o nadużycia. Do tej pory firma opierała się szpiegowaniu ze strony organów ścigania, może się jednak okazać, że zostanie zmuszona przez sądy do zapewnienia dostępu do danych klientów. Na jaw wyszłyby wtedy także dane osób, które nie korzystały z jej usług. Informacje z genetycznej bazy są w niektórych przypadkach udostępniane do badań partnerom, np. firmie GlaxoSmithKline. Trudno przewidzieć, jak będą one wykorzystywane w przyszłości. I co się wydarzy, gdyby ktoś doprowadził do ich wycieku.
Rynek nieruchomości – ktoś musi stracić, by zyskać mógł ktoś
Nieco innym przykładem jest Airbnb, założona w 2008 r. firma, która stworzyła platformę noclegową. Przy jej pomocy można zarezerwować i wynająć pokój, mieszkanie, dom na weekendowy wyjazd czy dłuższy urlop. Rozwój serwisu doprowadził do niekorzystnych zjawisk na rynku nieruchomości, a niektórym uniemożliwił zakup własnego lokum. Cztery lata temu Jane Place Neighborhood Sustainability Initiative opublikowała badanie, które na przykładzie Nowego Orleanu pokazuje te zmiany. Okazało się, że inwestorzy kupowali nieruchomości, wyrzucali z nich lokatorów i adaptowali je na lokale do wynajmu krótkoterminowego. Jedną z nowoorleańskich dzielnic z największą liczbą tego typu lokum jest Bywater. Średnia cena za wynajęcie domu z trzema sypialniami wzrosła na przestrzeni sześciu lat (od 2009 do 2015 r.) o 72%. Airbnb powoduje zmniejszenie liczby opcji na wynajem długoterminowy, wywołuje podwyżki czynszu i wypycha mieszkańców z niższymi dochodami na obrzeża. Można to zaobserwować w różnych miastach i krajach na całym świecie.
Palantir Technologies: największy sekret Doliny Krzemowej
Połowę klientów tej prywatnej firmy stanowią agencje rządowe. Dysponuje ona ogromną ilością danych i dużymi pieniędzmi. Budzi kontrowersje, rodzi znaki zapytania. Powstała w 2003 r., by wspierać CIA i Pentagon w analizowaniu danych, które ułatwiałyby łapanie terrorystów. CIA było jednym z pierwszych inwestorów, a przez kilka lat – jedynym klientem firmy. Stworzone przez Palantir oprogramowanie okazało się być tak dobre i popularne, że na orbicie pojawiły się kolejne agencje rządowe. Do grona klientów Palantiru należy jednak nie tylko wojsko, są w nim również firmy z sektora inwestycyjnego, kosmicznego, produkcyjnego, automotive, sztucznej inteligencji, produkcyjnego, bankowego i ubezpieczeniowego. Pandemia stworzyła kolejne możliwości biznesowe: firma nawiązała współpracę z brytyjską Narodową Służbą Zdrowia, a celem tej współpracy ma być opracowanie bazy danych covid-19.
Projektowane i produkowane przez Palantir oprogramowanie przeszukuje, gromadzi i analizuje dane w taki sposób, by wyłaniały się z nich powiązania, które ułatwiają podjęcie najlepszej możliwej decyzji. Znajduje takie zależności pomiędzy informacjami, które mogły zostać przeoczone przez analityka-człowieka. Potrafi ono zeskanować billingi, wpisy w mediach społecznościowych, dzienniki lotów, dokumenty finansowe i rejestry karne, by na końcu zaprezentować czytelną grafikę z linkami. Z punktu widzenia służb wywiadowczych i policji to doskonałe narzędzie pozwalające na zwalczanie przestępczości i zapobieganie atakom terrorystycznym w czasie rzeczywistym. Firma zatrudnia ok. 2500 osób, przede wszystkim inżynierów i doktorów, którzy projektują odpowiednie programy. Dostęp do danych jest regulowany różnymi poziomami uprawnień, co pozwala chronić wrażliwe informacje.
I choć walka z przestępczością i terroryzmem brzmi jak zajęcie godne pochwały i uznania, Palantir prawdopodobnie łamie konstytucyjne prawa związane z ochroną prywatności. Dostarczane przez nią dane często prowadzą do śledztw, które odbywają się bez stosownych nakazów. A nad firmą nie ma nadzoru. Taki tryb działania ułatwiają zmiany, jakie miały miejsce po zamachach w 2011 r., dzięki którym służby wywiadowcze w imię troski o bezpieczeństwo kraju mogą niemal wszystko.
Palantir podpisał szereg intratnych kontraktów. Firma ma ponad 1,5 miliarda dolarów w kontraktach rządu federalnego. Na 80 milionów dolarów opiewa umowa z US Navy. Jest też podpisany kontrakt z U.S. Space Force. Przedsiębiorstwo pozyskało też miliardy dolarów od licznych inwestorów. Wiele korporacji potrzebuje zaawansowanego oprogramowania do analizy danych, co z punktu widzenia Palantiru stanowi gigantyczny potencjał. Firma ma jednak skłonność do przewartościowywania umów, musi też nauczyć się współpracy z klientem biznesowym, który ma inne potrzeby i obawy oraz znacznie uważniej inwestuje duże kwoty.
Palantir Technologies jest uwikłany w skomplikowane mechanizmy i zależności o charakterze geopolitycznym, a w oczach niektórych ma fatalny wizerunek. Działalność firmy budzi wątpliwości natury etycznej, zaś współzałożyciel firmy słynie z tego, że jest wielkim zwolennikiem prezydenta Trumpa. Trzy lata temu na szczycie w Davos Alex Karp, CEO Palantiru, powiedział: „Podstawową misją naszej firmy zawsze było uczynienie Zachodu, zwłaszcza Ameryki, najsilniejszym obszarem na świecie, najsilniejszym, jaki kiedykolwiek był, dla dobra globalnego pokoju i dobrobytu”. Czas pokaże, jak bardzo cel uświęci środki.
Autor: Jowita Michalska, Founder and CEO of Digital University, Ambassador of SingularityU Warsaw Chapter