Pandemia koronawirusa spowodowała, że większość badań medycznych, które nie były związane z COVID-19 zostało wstrzymanych. Z dnia na dzień cały świat skupił się na szukaniu skutecznego lekarstwa. Jednak jedna dziedzina pozostała nienaruszona, a nawet zaczęła się rozwijać. Pomimo szalejącego wirusa trwały intensywne testy nad substancjami psychodelicznymi. Czym są psychodeliki? Jaki wpływ wywierają na nasz mózg? Czy już wkrótce psychiatrzy będą wykorzystywać je do leczenia zaburzeń psychicznych w swoich gabinetach? W tym artykule przyjrzymy się bliżej tym zagadnieniom.
Zanieczyszczenie środowiska, niestabilna sytuacja gospodarcza, wszechobecny stres, niepewność jutra, oraz inne czynniki sprawiają, że wskaźnik samobójstw oraz osób chorych na depresję gwałtownie wzrasta. Wiele osób nie radzi sobie z natłokiem negatywnych myśli, izolując się od innych i zamykając się w sobie. National Institutes of Health szacuje, że ponad 16,2 miliona Amerykanów zmaga się z depresją. W Polsce problem ten dotyczy około 1,5 mln osób, a według WHO, za kilka lat będzie to najczęściej występująca choroba na świecie. Depresja przychodzi niepostrzeżenie i najczęściej charakteryzuje się tym, że człowiek staje się zobojętniały, nie czuje radości ani chęci do życia, codzienne czynności stają się wyzwaniem. Obecnie psychologowie mają pełne ręce roboty. Niestety wiele terapii okazuje się nieskutecznych. A co jeśli możliwe było by włączenie do terapii substancji, które potrafią wprowadzić człowieka w taki stan, że jest niemal skłonny wyjść ze swojego ciała i spojrzeć na rzeczy z boku, zgłębiając swoje myśli i problemy? Z rozwiązaniem przychodzą substancje psychoaktywne, potocznie zwane „psychodelikami” lub „halucynogenami”.
Psychodeliki, takie jak LSD, grzybki, meskalina, ayahuasca to narkotyki, które bardziej kojarzą się z imprezą młodzieżową lub festiwalem muzycznym, a nie z profesjonalną terapią w gabinecie u psychologa. Pomimo niechlubnej opinii jaką posiadają, to istnieje coraz więcej badań potwierdzających ich pozytywny wpływ oraz potencjał w leczeniu poważnych stanów psychicznych. W ciągu dwóch ostatnich lat leczenie ciężkich przypadków zaburzeń psychicznych, w tym depresji, uzależnień i zespołu stresu pourazowego z wykorzystaniem tych substancji zyskało spore zainteresowanie wśród badaczy i inwestorów. Zmienił się również sposób postrzegania psychodelików wśród wielu ludzi z wątpliwych narkotyków w alternatywną formę medycyny.
Historia psychodelików
Substancje psychoaktywne posiadają długą historię stosowania. Kultury na całym świecie — od starożytnych Greków po rdzennych mieszkańców Amazonii — od tysięcy lat przyjmowali psychodeliki. Opracowali oni specjalne rytuały prowadzone przez doświadczonych przewodników. Szamani wykorzystywali je do obrzędów religijnych, rytuałów uzdrawiania czy ceremonii inicjacji w celu pogłębienia doświadczeń duchowych. Słowo „psychedeliki” zostało wymyślone i po raz pierwszy użyte w 1957 roku przez angielskiego psychiatrę Humphry’ego Osmonda. Łączy w sobie słowa oznaczające „umysł” (psyche) oraz „ukazywanie lub objawianie” (delic, z greckiego dēlos). Nazwa ta sugeruje, że psychodeliki mogą otworzyć umysł i wykorzystać jego nieznany wcześniej potencjał.
Wsparcie FDA i społeczności medycznej
Chociaż marihuana medyczna staje się coraz bardziej popularna w Ameryce to wciąż podlega wielu federalnym restrykcjom. Substancje psychodeliczne, w tym ketamina, psilocybina i ibogaina, uzyskały zgodę FDA (z angielskiego Food and Drug Administration) na badania kliniczne. Na przełomie 2018 i 2019 roku uznano stosowanie psilocybiny, czyli związku psychoaktywnego występującego w grzybach, jako „przełomową terapię” do leczenia depresji klinicznej, co pozwoliło twórcom leku na przeprowadzenie większej ilości badań i testów.
FDA zatwierdziło również ketaminę, czyli psychoaktywny związek chemiczny, podawany w aerozolu do nosa, który jest pomocny w leczeniu depresji. Lek został przyjęty przez psychiatrów w całych Stanach Zjednoczonych, co spowodowało wzrost liczby klinik, w których się ją stosuje. Również prywatne firmy rozszerzyły swoją działalność, starając się przybliżyć medycynę psychodeliczną i uczynić leczenie jeszcze bardziej dostępnym. W związku z pandemią i zaleceniami dotyczącymi zachowywania dystansu społecznego niektóre firmy wprowadziły nawet teleporady. W Mindbloom – prywatnej klinice na Manhattanie, potrzebujący pacjenci otrzymują pocztą tabletki ketaminy (do stosowania pod język), a następnie są oni monitorowani podczas wideokonferencji przez przeszkolonego lekarza. Biorąc pod uwagę to, że większość stanów w Ameryce nie zezwala nawet na dostarczanie medycznej marihuany, to opisane wyżej przykłady pokazują, że organy regulacyjne i społeczeństwo stają się coraz bardziej otwarte na to nowe podejście w opiece psychiatrycznej. Chociaż środki psychodeliczne pozostają nielegalne, ceremonie lub sesje z przewodnikiem odbywają się w całym kraju, zwłaszcza w dużych miastach, takich jak Nowy Jork, San Francisco i Los Angeles.
W badaniu z 2016 r. przeprowadzonym na 51 osobach dotyczącym depresji i lęków związanych z chorobami nowotworowymi, 83% uczestników zgłosiło znaczny wzrost dobrostanu i poziomu ogólnej satysfakcji nawet sześć miesięcy po pojedynczej dawce psylocybiny, a 67% badanych stwierdziło, że było to jedno z najbardziej wzniosłych doświadczeń w ich życiu
Sesje psylocybinowe
Jak wygląda typowa sesja psylocybinowa? Czy jest bezpieczna? Typowa sesja trwa od czterech do sześciu godzin. Pokoje, w których znajdują się pacjenci urządzone są w taki sposób aby zapewnić jak największy komfort psychiczny i wygodę fizyczną. Organizatorzy zachęcają nawet do przynoszenia ze sobą osobistych artefaktów, listów od bliskich i wszystkiego, co ma głęboki rezonans emocjonalny. Podczas takich sesji uczestniczą przewodnicy, który podają odpowiednią dawkę narkotyków oraz kontrolują stan pacjenta. Gdy tylko dostrzegają lęk lub niepokój ich rolą jest reagowanie i natychmiastowe uspokojenie danej osoby. Są jak bezpieczny „port” w trakcie burzy. Każda sesja z pacjentem ma indywidualny charakter i ciężko jest przewidzieć jej rozwój. Bardzo dużo zależy od stanu emocjonalnego danego pacjent oraz intensywności transu w jaki się wprowadzi. Przeważnie pacjenci leżą na kanapie z maską do spania zakrywającą oczy. Przewodnicy kliniczni trzymają pacjenta za rękę i pomagają mu wytłumaczyć to co widzi, ponieważ podróże psychodeliczne (potocznie „tripy”) często wykraczają poza granice wyobraźni.
Chociaż wciąż nie ma wystarczającej liczby badań to udowodniono, że psilocybina powoduje trwałe zmniejszenie depresji i niepokoju u pacjentów. Roland Griffiths, który jest profesorem neurologii, psychiatrii i nauk behawioralnych na Uniwersytecie Johns Hopkins uważa, że psychodeliki stanowią całkowicie nowy model leczenia poważnych schorzeń psychiatrycznych, w przeciwieństwie do konwencjonalnych terapii, takich jak stosowanie leków przeciwdepresyjnych, które nie zawsze są skuteczne i mają wiele skutków ubocznych. Lekarze podkreślają jednak, że oprócz sesji z narkotykami, ważna jest systematyczna terapia, ponieważ psychodeliki nie są magicznym eliksirem i istnieje realne ryzyko ich nieumiejętnego przyjmowania lub też tendencji do nadużywania. Dlatego tak ważne jest przeprowadzanie tego typu terapii tylko w określonych warunkach i pod okiem doświadczonego przewodnika.
Podsumowując powyższe rozważania możemy być pewni, że rosnące przypadki zaburzeń zdrowia psychicznego sprawią, że badania nad psychodelikami będą się stale rozwijać. Obecnie prawie 30% przypadków depresji jest odpornych na leczenie kliniczne, oznacza to, że zapotrzebowanie na skuteczniejsze terapie będzie wzrastać zwłaszcza w nowej post-pandemicznej rzeczywistości. Sesje psylocybinowe są obiecującą alternatywną formą medycyny i niosą nadzieję dla chorych pacjentów. Warto jednak pamiętać, że tego typu leczenie musi odbywać się w odpowiednich warunkach i pod kontrolą lekarza lub przeszkolonej osoby. Czy czeka nas dekada leczenia psychodelikami? Na pewno wkrótce się o tym przekonamy, póki co możemy z optymizmem patrzeć jak będzie rozwijała się ta nowa dziedzina medycyny.