Grupa haktywistów Anonymous ogłosiła cyberwojnę z Rosją w odpowiedzi na jej atak na Ukrainę. Kim są Anonimowi i o co walczą? Jak to się stało, że hakerzy słynący z włamań na czaty i gry online stali się cyberbohaterami, którym kibicuje połowa zachodniego świata? Liczne sukcesy pokazują, że ich działania mogą znacznie wpłynąć na bieg zdarzeń i dają nadzieję, że szala zwycięstwa przechyli się na stronę napadniętego państwa.
Niewinne początki
Uważa się, że grupa powstała w 2003 r. na forum dyskusyjnym 4chan, na którym wszyscy użytkownicy, którzy zdecydowali się nie podawać swoich nazw użytkownika, występowali jako “Anonimowi”. Początkowo ich akcje miały charakter skoordynowanych wybryków i napadów na gry online i czaty na niewielką skalę. Od ok. 2008 roku zaczęli wybierać poważniejsze cele, jak np. kontrowersyjny kościół scjentologiczny. W tym czasie ich charakterystyczne biało-czarne maski Guya Fawkesa, rodem z filmu „V jak Vendetta”, stały się symbolem kolektywu i jego buntu przeciwko nadużyciom władzy przez organizacje państwowe i korporacje.
Cyfrowi superbohaterowie
Anonymous są zwani również haktywistami (od hacker + aktivist). Działają pro bono, stoją po stronie pokrzywdzonych i sami wymierzają sprawiedliwość, gdy litera prawa zawodzi. Jak twierdzą, Anonymous to nikt i wszyscy jednocześnie – każdy może się podpiąć pod ich działania.
Mają na koncie liczne udane akcje – od ataków na PayPal, Visę, Mastercard i Amazon, po działania na rzecz Arabskiej Wiosny Ludów:
- przeprowadzili udane ataki na tunezyjskie i egipskie strony rządowe, uniemożliwiając dostęp do nich poprzez bombardowanie ruchem sieciowym;
- za pośrednictwem portalu Wikileaks doprowadzili do wycieku e-maili setek urzędników państwowych z Bliskiego Wschodu;
- włamali się na stronę Ministerstwa Obrony Syrii i umieścili na niej flagę prodemokratyczną.
Przez lata swojej hakerskiej aktywności grupa zyskała reputację bojowników o sprawiedliwość.
Cybermobilizacja i hakerskie sukcesy w walce o Ukrainę
Nic dziwnego, że i teraz nie pozostali obojętni i 24 lutego ogłosili cyberwojnę z Rosją. Ich sukcesy można mnożyć, niektóre z nich:
- Zablokowali ponad 300 stron większości ministerstw, urzędów i instytucji państwowych, w tym government.ru oraz wykradli i opublikowali bazę danych pracowników rosyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej.
- Doprowadzili do odcięcia Moskwy od usług Tvingo Telecom – przedsiębiorstwa świadczącego usługi w zakresie sieci światłowodowych, internetu i łączności bezprzewodowej.
- Przejęli komunikację wojskową Rosjan, podając nawet jej częstotliwość „USB 4220 kHz” i dokonali ataku na centrum kontroli Roskosmos, czyli Rosyjskiej Agencji Kosmicznej, by wyłączyć rosyjskie satelity szpiegowskie.
- Przejęli rosyjskie kanały propagandowej telewizji, w tym Russia Today, i podmienili w nich sygnał. Kreml od początku wojny bardzo pilnuje, by w samej Rosji społeczeństwo było przekonane o spokojnym charakterze operacji wojskowej. Dzięki akcji Anonymous Rosjanie mogli się dowiedzieć prawdy o wojnie, ofiarach i okrucieństwie rosyjskich wojsk, co dla wielu było szokiem.
- Przejęli agencje informacyjne, jak Kommersant i Tass, wyświetlając w nich liczbę ofiar śmiertelnych wśród rosyjskich żołnierzy – “5 300” wraz z apelem do obywateli o „powstrzymanie tego szaleństwa”. „Nie wysyłajcie swoich synów i mężów na pewną śmierć. Putin zmusza nas do kłamstwa i naraża nasze życie na niebezpieczeństwo” – napisano w komunikacie.
- Zmienili nazwę prywatnego jachtu Putina na “FCKPTN” (fuck Putin), a w jego koordynatach morskich jako destynację wpisali “piekło”. Akcja ma charakter żartu, ale dodaje otuchy walczącym i zwraca uwagę na kontrowersyjne bogactwo prezydenta Rosji. Sam jacht z basenem jest wart 73 miliony funtów, a majątek polityka szacowany na 70 miliardów dolarów.
Po drugiej stronie barykady
Rosyjskie media i instytucje utrzymują wizerunek silnych podmiotów odpornych na działania Anonymous i niechętnie przyznają lub zaprzeczają, że stały się ofiarą haktywistów.
Jednocześnie rosyjska machina propagandowa robi wszystko, żeby przekonać internautów, szczególnie swoich obywateli, że to przeciwko nim jest skierowane ostrze hakerskich klawiatur. Przykładem było wypuszczenie plotki, że Anonymous szykują serię ataków na rosyjskie banki z zamiarem kradzieży pieniędzy ich klientów (co kolektyw sprostował odpowiedzią w tweecie).
Ale co dalej?
Niestety, hakerzy dołączają również do sił rosyjskich – jak np. grupa Conti zajmująca się oprogramowaniem ransomware, która opowiedziała się po stronie Putina.
Wszystko wskazuje więc na to, że mamy do czynienia nie tylko z cyberwojną między państwami, ale też konfliktem odzwierciedlającym prywatne interesy i wartości. Cyberwojna różni się od tradycyjnej wojny tym, że niezależne hakerskie grupy dysponują ogromnymi zasobami i umiejętnościami, i mogą wywołać realne zakłócenia. W obecnym świecie cyberataki nie są już odrębnymi incydentami bez fizycznych skutków. Wręcz przeciwnie, są one częścią prawdziwej wojny toczącej się w terenie.
Cyberataki na Ukrainę
Jak dotąd, aktywność cybernetyczna przeciwko Ukrainie była niewielka, pomimo powszechnego przekonania, że rosyjski atak militarny na ten kraj będzie połączony z cyfrowymi aktami terroru. Ukraińskie strony internetowe zostały zablokowane, w tym strona Ministerstwa Obrony i PrivatBanku. Ukraina została dotknięta również próbą ataku za pomocą oprogramowania HermeticWiper, który uniemożliwiał ponowne uruchomienie komputerów. Jednak skala tej akcji dotknęła tylko kilkaset maszyn, a jego zasięg poza Ukrainą ograniczał się do Łotwy i Litwy. Nie miało miejsca nic na skalę przypisywanego Rosji ataku NotPetya z 2017 roku, kiedy złośliwe oprogramowania zniszczyło komputery na Ukrainie i na całym świecie, trwale szyfrując komputery i powodując szkody o wartości 10 mld USD.
Do cybernetycznych potyczek dochodzi również w innych miejscach konfliktu:
- Rosyjscy urzędnicy oskarżyli Facebooka o cenzurowanie wspieranych przez państwo mediów, co skłoniło serwis do zakazania reklam w rosyjskich mediach, a w odpowiedzi moskiewski sąd zakazał funkcjonowania w Rosji Facebooka i Instagrama jako organizacji „ekstremistycznych”.
- Również należąca do Google platforma YouTube zakazała reklam rosyjskich mediów państwowych.
- Elon Musk, zapewnia Ukrainie niezależny dostęp do Internetu za pośrednictwem swoich satelitów Starlink.
Cyberrekruci w ukraińskiej armii
Im dłużej trwa wojna, tym wyraźniej widać, że sytuacja w cyberprzestrzeni zaczyna się zaogniać. Ukraina, choć pierwotnie tego nie planowała – teraz ustami ministra ds. cyfryzacji Mychajła Fiodorowa apeluje do ekspertów z całego świata o dołączanie do ukraińskiej Armii IT, złożonej z firm technologicznych i tysięcy specjalistów. Już prawie 260 000 osób działa w tej cyberformacji.
Działania podjęły też kraje wschodniej flanki NATO i w odpowiedzi na prośbę Ukrainy Litwa, Holandia, Polska, Estonia, Rumunia i Chorwacja aktywują cybernetyczne siły szybkiego reagowania, aby pomóc w wyzwaniach związanych z cyberbezpieczeństwem.
Wszyscy jesteśmy żołnierzami
Nie tylko specjaliści IT cyfrowo wspierają Ukrainę. Ludzie na całym świecie masowo zareagowali na apel Anonymous, żeby uświadamiać obywateli Rosji i pisać o tym, co się dzieje na wojnie w recenzjach rosyjskich restauracji w Google Maps. Oddźwięk był tak ogromny, jakby 10 mln Polaków pojechało do Rosji! Ktoś mógłby powiedzieć, że to żadna robota, nie wymaga odwagi ani wysiłku. Każdy jednak daje z siebie tyle, ile może, a informacja ma bardzo skuteczne żądło. Nie lekceważmy tego.
Czego nie widać
Jak podkreślają eksperci – nie ma na świecie państwa, które w 100% byłoby odporne na cyberataki. I nie będzie, bo cała gra polega na ciągłym dozbrajaniu się i rozwijaniu już posiadanych narzędzi – defensywnych i ofensywnych. Kiedy pojawia się komunikat, że w miastach nie ma prądu, rodzi się pytanie – czy wysadzono elektrownię, czy zaatakowano jej system informatyczny. Wszystkie nasze bardzo mocno scyfryzowane infrastruktury – sieć wodna, dostawa prądu, kolej, transport lotniczy – mimo coraz ambitniejszych zabezpieczeń są narażone na cyberatak. Po ciemnej stronie działają ludzie, którzy potrafią te systemy nie tylko wyłączyć czy wysadzić w powietrze, ale również skierować przeciwko nam. Dlatego właśnie tak dużą rolę w strategiach Zachodu odgrywa obecnie próba odcięcia Rosji od nowoczesnych technologii, a działania Anonymous wydają się w tym zakresie bezcenne.